28 kwietnia 1942 roku miała miejsce pierwsza masakra Żydów Ochotnickich i Tylmanowskich. Gestapowcy z zakopiańskiego „Palace” Arno Sehmisch i Robert Philip Weissman jadąc samochodem od strony Tylmanowej do Ochotnicy rozpoczęli krwawą eksterminację. Zginęli zarówno przypadkowo napotkani Żydzi jak również cześć radnych m.in. członków Judenratu (rady żydowskiej), których siedziba mieściła się w miejscu obecnego Urzędu Gminy. Zamordowanych zostało ponad 20 osób, w tym również dzieci.

Dziś obchodzimy 80 rocznicę tych tragicznych wydarzeń.

Poniżej zamieszczamy fragment pochodzący z książki Ryszarda Dieszyńskiego, opowiadający o losie Żydów mieszkających na terenie gminy Ochotnica Dolna.

„28 kwietnia 1942 r. w Ochotnicy zjawiło się dwóch gestapowców, jadących autem od strony Tylmanowej. Akurat dwaj piętnastoletni chłopcy, Bronek Leszczyński i Josek Fotsrer, sadzili drzewka wzdłuż drogi. Z samochodu wyskoczył młody gestapowiec.

– Wyście Żydzi?

– Tylko ja – odparł spokojnie młody Forster, aczkolwiek na Żyda wcale nie wyglądał, ponieważ natura obdarzyła go blond włosami.

– To w takim razie pójdziesz ze mną – rzekł uprzejmie gestapowiec i wziął chłopca za ramię. Uszli niedaleko. Stanąwszy przed plebanią Niemiec wyciągnął pistolet i strzelił chłopcu w głowę.

Kilkanaście metrów dalej szło dwóch Żydów: Schlachet i Wenzelberg. Nieśli wiązki chrustu na opał. Na rękach nosili żółte opaski.

– Tym razem wiadomo z kim przyjemność! – krzyknął gestapowiec i oddał w ich kierunku dwa strzały. Były celne…

Potem gestapowcy udali się do budynku gminy żydowskiej. Znajdowało się tam akurat czterech radnych, wezwanych wcześniej telefonicznie. Niemcy kazali im opuścić budynek, a następnie ustawić się w szeregu.

– Wasze nazwiska?

– Sussmann, Hochauser, Kempler, Messinger.

Ostatni z nich był ojcem ośmiorga dzieci. W momencie gdy stał przed gestapowcami, podbiegł do niego jeden z synów, czteroletni Szlamek, i chwycił go za nogę. Gestapowiec odepchnął chłopczyka, aż upadł na ziemię i rozpłakał się.

– No, panowie Żydzi, teraz zobaczymy, jacy z was sportowcy – rzekł ironicznie. – Przed wami parkan. Kto go przeskoczy uratuje życie. A więc zaczynajcie! Sussmann wziął rozbieg i próbował skoczyć. Kurczowo złapał się rękami za deski parkanu i zawisł na nim bezradnie.

– Oj, niedobrze! – zaśmiał się gestapowiec i strzelił do niego z pistoletu. Sussmann z jękiem osunął się na ziemię.

– Następny proszę! – rzekł zbrodniarz i zwrócił się do swego towarzysza:

– Teraz na ciebie kolej!

Drugi gestapowiec spokojnie, jak na strzelnicy, wymierzył do uciekającego. W momencie

gdy ten wdrapywał się na parkan, strzelił…

Po kilku minutach wszyscy czterej radni byli już zamordowani. Gestapowcy wsiedli do samochodu i pojechali w kierunku Ochotnicy Górnej. Tam zastrzelili jeszcze dwunastu Żydów. Ciała ich znaleziono potem na pastwisku, gdzie leżały tuż obok posterunku policji granatowej.

Mordercy odjechali. Następną krwawą wizytę złożyli gestapowcy w środę 1 lipca 1942 r.  …”

Ryszard Dzieszyński, „Krwawa wigilia. Walka i martyrologia wsi Ochotnica”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1980, s. 54 – 57.)