Dokładnie dzisiaj mija pierwsza rocznica śmierci Jana Jachymiaka – artysty ludowego z Tylmanowej, malarza obrazów na szkle, nazywanego „Picasso z Tylmanowej”. Zmarł 18 listopada 2022 r., w szpitalu w Makowie Podhalańskim, w wieku 92 lat. Pogrzeb śp. Jana Jachymiaka odbył się 26 listopada 2022 r. w kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Tylmanowej. Został pochowany na tylmanowskim cmentarzu parafialnym.

Jan Jachymiak w swojej twórczości najczęściej wracał do tematów związanych z ukochaną Tylmanową i z Podhalem. Po swojej dalekiej wędrówce, aż za ocean, powrócił do Polski, na Podhale i do rodzinnej Tylmanowej, aby tutaj zakończyć swoją życiową podróż. Dorobek artysty tj. setki obrazów namalowanych na szkle, jest materialnym śladem jego życia, który pozostał wśród nas.

Jan Jachymiak urodził się w 1930 r. w Tylmanowej. To właśnie tutaj w rodzinnej miejscowości narodził się też jego wielki talent malarski inspirowany lokalnymi motywami ludowymi. Z techniką malowania na szkle zapoznał się w latach 1946-1947 w zakopiańskiej Szkole Przemysłu Drzewnego, na kursie zorganizowanym przez Jana Samuela Miklaszewskiego, profesora rysunku i malarstwa. W 1969 roku wyjechał do Chicago i tam mieszkał na stałe.

 

 

 

Jan Jachymiak – Picasso z Tylmanowej

1930 – 2022

Pożegnanie artysty

Hyboj haw,

hyboj haw Jasiek, wołała Cię matka,

gdy jako dziecko boso po łąkach biegałeś,

gdy podziwiałeś barwy polnych kwiatów,

aby im później nadać kolor słonka.

By wymalować wnet niebo błękitne

i piękne góry, łąki, lasy szumne.

Cieszyłeś wzrok swój tymi kolorami.

To były barwy Twojego dzieciństwa.

Dzieciństwa spędzonego w Tylmanowej,

gdzieś pod Lubaniem, w Dolinie Dunajca.

Dziewczęcym oczom dałeś kolor kwiatów.

Lasy z obrazów szumią jak przed laty,

kiedy samotnie orkanowskim szlakiem,

bosiutko szedłeś szukać lepszych światów.

Świat Cię po latach nagrodził sowicie,

za pracę, upór, za miłość człowieka.

Twoje obrazy zdobiły wystawy

w Warszawie, w Chicago, Los Angeles,

w Nowym Jorku, w Paryżu, Tokio….

Na calutkim świecie znali i podziwiali

wielkiego człowieka.

I chociaż długo mieszał na obczyźnie,

to nie zapomniał mowy, ni zwyczajów.

Zawsze pamiętał o swojej ojczyźnie.

Zawsze powracał do swoich, do kraju.

Jan nie malował nigdy bogaczy,

tylko lud prosty przy ciężkiej pracy.

Bo z tego ludu sam się wywodził

chociaż innymi ścieżkami chodził.

Zawsze pamiętał życie górali.

Pasienie owiec, ogień na hali.

Dziewczęce śpiewy, muzyki granie.

Takie to Janie Twe malowanie.

Namalował też Matkę Boską,

śliczną Panienkę – tę tylmanowską.

Bez aureoli, zwyczajnie prostą.

Świętą dziewicę – tę tylmanowską.

Zamiast korony lśniące korale

i polne kwiaty na jasnym czole.

Boso przez łąkę biegnie na wprost,

aby ocierać łzy naszych trosk.

Zostaw nam Janie barwę Twoich kwiatów.

Szczyptę miłości, którą w sercu miałeś,

do tych pagórków, łąk, lasów zielonych,

do gór wysokich, które ukochałeś.

Zostaw nam, proszę, cząstkę tego piękna,

które tak chętnie zawsze malowałeś.

I tę tęsknotę, co w sercu chowałeś,

do ludzi, kwiatów, do gór, do Polskości.

Zostaw wspomnienie o tym, żeśmy razem,

spędzali krótkie, lecz radosne chwile.

Zostaw nam, proszę, zostaw chociaż tyle,

byśmy już zawsze Ciebie pamiętali.

Bo chociaż byłeś obywatelem świata,

dla nas wciąż będziesz z Tylmanowej rodem.

Jaśkiem spod Lubania, znad Dunajca wody.

naszym rodakiem, naszym przyjacielem.

I chociaż czasem byłeś gdzieś daleko,

jak ptak wracałeś w swe rodzinne strony.

Tam, gdzie wśród lasów i wśród łąk zieleni,

boso znaczyłeś swe miejsce na ziemi.

I powróciłeś, by zostać na zawsze.

Stanisława Noworolnik

P.S.

Nawet już w niebie, to pamiętaj stale,

ześ z Tylmanowej, że jesteś góralem.