Dziewiętnaście tysięcy kilometrów na rowerze w ciągu roku? Żaden problem. Niedozwolona prędkość? Także się zdarza. Katarzyna Niewiadoma z Ochotnicy Górnej jest jedyną Polką zawodowego holenderskiego zespołu Rabo Liv Women Cycling Team.
– Mam wrażenie, że w swoim życiu ciągle pnę się w górę. Czuję, że jeszcze dużo muszę się nauczyć, przejechać kilometrów, by mieć stabilizację i być na bardzo wysokim poziomie. Cały czas pracuję – przyznaje. Efekt? Prawie 5 tys. lajków na Facebooku i wrażenie, że dzięki góralce z Gorców kolarstwo szosowe przestaje być niszową dyscypliną sportową w Polsce. – Mam fanów wspierających mnie przed każdym wyścigiem, czuję ich wparcie. To miłe – dodaje 21-latka.
*
Ochotnica – najdłuższa wieś w Polsce. Miejsce, do którego najchętniej wraca po sezonie polska kolarka szosowa. Mamy szczęście, Kasia jest w domu. Szykuje się na zgrupowanie. Leci do Włoch. ” Tylko krótko, bo muszę się pakować” – prosi w drzwiach. Puchary, medale i koszulki. Spora kolekcja w holu domu robi wrażenie.
– Mój pierwszy rower? Był po moim bracie. Wiadomo, jeden na 10 dzieciaków, bo korzystali z niego wszyscy z rodziny, nawet mieszkające obok kuzynostwo – wspomina. Później był przemyślany komunijny prezent. Wymarzony zawodowy sprzęt. – To na nim zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Spędziłam na nim sporo czasu – dodaje.
*
Luty 2009 r. Zgrupowanie WLKS Krakus BBC Czaja. 15-letnia ochotniczanka przechodzi testy wydolnościowe. Wypada najlepiej z grupy dziewczyn, do tego dochodzą świetne wyniki sportowe. Pojawia się myśl – zawodowe kolarstwo szosowe. Były ciężko przepracowane 4 sezony. Po nich roczny kontrakt z toruńskim klubem TKK Pacific i cenne wskazówki olimpijki Pauliny Brzeźnej-Bentkowskiej. Kasia w wyścigu elity kobiet podczas Górskich Mistrzostw Polski w 2013 r. była najlepsza. W tym czasie zaskoczyła wszystkich 5. miejscem podczas Mistrzostw Europy. Droga do jednej z najlepszych ekip świata w kolarstwie szosowym – holenderskiego Rabobank stała przed nią otworem. – Marzeniem każdej kolarki jest się dostać do najlepszego zespołu na świecie. Rabobank posiada obecną Mistrzynię Świata Pauline Ferrand-Prevot i olimpijkę Marianne Vos. To dla mnie najlepsza ekipa, wspiera mnie. Obecnie więcej czasu spędzam z dziewczynami z teamu, niż w domu z rodziną – przyznaje.
*
– Kolarstwo jest nieprzewidywalne – podkreśla. Sezon 2014. Pierwszy sukces – 3. miejsce w Ladies Tour of Norway, po nim 8. miejsce w Boels Ladies Tour. Rokowania przed następnym sprawdzianem świetne. Kasia liczyła na medal Mistrzostw Świata – Giro Rosa. – Niestety, kraksa zmieniła losy tego wyścigu – wspomina. – Dużo czasu kosztowało mnie dotarcie do reszty peletonu. Mój rower zupełnie się nie nadawał do dalszej jazdy. Na szczęście Eugenia Bujak, koleżanka z kadry, oddała mi swój rower. Dzięki niej mogłam kontynuować wyścig, nie tracąc cennych minut – wspomina.
*
Od 120 do 150 km – tyle w ciągu wyścigu pokonuje góralka. Zajmuje jej to od 3 do 4 godzin. W trakcie maratonu potrafi gnać z prędkością samochodu. Są chwile, gdy osiąga 90 km na godzinę. Sport wciąga. Ostatnio pochłonął rodziców zawodniczki. Spotykają się z grupą znajomych, by razem się pościągać. Czasem uczestniczą w jej treningach. Co najważniejsze, są także obecni podczas wszystkich ważnych wydarzeń sportowych z udziałem Kasi. Kibicują jej w biało-czerwonych barwach. To bardzo buduje zawodniczkę. Widzieć grupę wiernych fanów pośród ogromnej wielonarodowej rzeszy osób oglądających wyścig – to bezcenne uczucie.
– Czy powstanie strefa kibica w Ochotnicy? Myślę, że każdy sportowiec o czymś takim marzy. Byłoby mi bardzo miło, gdyby mieszkańcy w taki sposób wspierali mnie podczas startów, ale wiadomo, na to musiałabym zasłużyć dobrym wynikiem – mówi.
*
Kolarstwo można uprawiać w każdym wieku. Niekoniecznie zawodowo. To świetna zabawa i dodatkowa przyjemność podczas zdobywania nowych sukcesów. Trenować można zdaniem ochotniczanki wszędzie. Choćby w 25-kilometrowej Ochotnicy, położonej 600 m n.p.m. – Mamy wymarzony teren do uprawiania kolarstwa. Lubię tutaj trenować – zachęca Kasia.
*
Godziny spędzone w sezonie na treningach i wyścigach wiążą się oczywiście z wyrzeczeniami. Mimo to Kasia nie narzeka. Podkreśla, że może w ten sposób realizować swoje marzenia i czuć się wolną. – By osiągać sukcesy, trzeba być bardzo zdyscyplinowanym. Odmówić sobie spotkań ze znajomymi czy wieczornych wyjść na miasto. Staram się także trzymać wagę między 48 a 50 kg, bo jest dla mnie optymalna. Unikam fast foodów, nie objadam się słodkościami. Ostatnio mam bzika na punkcie pieczenia zdrowych ciastek na bazie płatków owsianych, które mogę zabierać na treningi. Generalnie w domu one nikomu nie smakują – śmieje się.
Kasia nie kryje, że jej największym marzeniem jest pojechać na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro w 2016 r. To cel, do którego zmierza… a raczej pędzi.
*
– Czego życzy się kolarzowi? Połamania szprych – choć nie wiem, czy to dobre życzenia, ale tak przed każdym startem mówimy – dodaje.
Tekst: „Połamania szprych” Aneta Dusik, Tygodnik Podhalański nr. 14, rok 2015